Gburzy i sąsiedzi

Żuławy miały wielkie szczęście do mieszkańców. Wykształcił się bowiem tutaj specyficzny typ człowieka.  Nie tylko doskonale znającego naturę i wydajność tej trudnej ziemi, ale charakteryzującego się również niespotykaną gdzie indziej pracowitością i konsekwencją w swej pracy. Pewność siebie i upór w wykonywaniu codziennych obowiązków pozwoliły mieszkańcom nie tylko osuszać bagna i uprawiać nieużytki lecz zamienić tę zalaną wodą krainę w bogatą przestrzeń do życia. Najbogatsi żuławscy chłopi, zwani gburami, na dachu domu mieli posadowione wiatraki, w których samodzielnie mielili zboże, a na położonych poniżej kanałach cumowali żeglowne statki.

Bogactwo żuławskich ziem przez stulecia przyciągało osadników z różnych terenów Europy, jednak niewątpliwie najbardziej tajemniczą grupą byli anabaptyści — mennonici, którzy prostotą i ciężką pracą na wiślanych nizinach stworzyli malowniczy kraj do złudzenia przypominający swoją utraconą ojczyznę — Niderlandy.

Dziś kilkusetletnią obecność menonitów w żuławskiej krainie już tylko nieśmiało zdradzają tajemnicze, zapomniane cmentarze, a wśród nich porośnięte bluszczem drzewa życia, stelle i cippusy, kamienni świadkowie chylący się pod lipą, na uboczu, między łanami zboża. Zapraszam do wizyty w Stawcu, gdzie będziecie Państwo mieli okazję zobaczyć jedną z piękniejszych żuławskich nekropolii. Wysłuchacie tam opowieści o słynnych na cały świat zegarach Kroegerów, kościołach bez obrazów oraz osadach zbudowanych na dnie jeziora.

W lecie mnóstwo łódek niosących drzewo, zboże, ryby, garnki i inne gospodarskie i handlowe artykuły po tych kanałach przepływa. W zimie mnóstwo sanek i ludzi na łyżwach doskonale podróż odprawiających.

— Pamiętnik Karola Glogera