Żuławskie ślimaki
Błogą ciszę i spokój odciętych od reszty świata żuławskich wsi mącił jedynie odgłos poruszanych na wietrze skrzydeł wiatraków. Młyny wietrzne pojawiły się w tej wodnej krainie zapewne w XVI w., wraz z przybyciem pierwszych osadników holenderskich. Od tego czasu stanowiły nieodłączny element żuławskich nizin. Koźlaki, holendry, paltraki — ustawione rzędem obok siebie, zawsze znajdowały się w licznym towarzystwie swoich skrzydlatych braci. Czuwały na posterunku w dolinach, wszędzie tam gdzie woda czyniła największe zniszczenie. Ich kolorowe, pokryte żaglem skrzydła czekały tylko na powiew wiatru, by jego siłą wprawić w ruch misternie zbudowany mechanizm. Można było odnieść wrażenie, że tutaj człowiek reguluje tylko stan wody, a wiatr pracuje dla niego. Koła łopatkowe lub śruby zwane ślimakami, były w stanie podnieść wodę na 1,5 metra, by przenieść ją do kanałów wyżej położonych, czyniąc dolinę suchą i bezpieczną.

Większość żuławskich wiatraków służyła odwadnianiu, ale były też inne, pełniące rolę młynów, olejarni, tartaków. Stojące niezależnie lub posadowione na domach na stałe wpisały się w krajobraz wiślanej delty.
W czasie naszego spotkania będziecie Państwo mogli zobaczyć unikalnego 300-letniego koźlaka i jego trochę młodszego brata holendra — ostatnie dwa wiatraki, które przetrwały w tej wodnej krainie.
Przy samym rowie stawiają zwykle wiatraki, które za pomocą wiatru obracają koło wodne znajdujące się na wodzie. To koło podnosi wodę na dwie lub trzy stopy w górę, popędza ja dalej aż dopóki taż woda nie natrafi na drugi, trzeci lub więcej podobnych młynów. Tak woda pędzona sztuką idzie aż do ogólnego kanału, którym sobie wolno do ujścia dąży. Młynów takich po wszystkich łąkach znajduje się bardzo wiele.
— Pamiętnik Karola Glogera
Kontakt:
(+48) 730-593-444
sulava@sulava.pl
2025 MBSO